Podróż w nieznane na największą z greckich wysp - Kreta

Już sam początek maja 2014 roku zaczął się od podróży w nieznane. Cały miesiąc z małymi przerwami nie było mnie w domu, najpierw odwiedziłam największą z wysp greckich, czyli Kretę (o tym będzie ten post), następnie pięciodniowy wypad znowu w nieznane na Białoruś (o tym jeszcze nie pisałam) i na sam koniec wyjazd do kołchozu palestyńsko-izraelskiego,  o którym już pisałam :).  A wszystko zaczęło się w styczniu... Trzeba było wybrać czas i miejsce odpoczynku od wszystkiego i wszystkich na wiosnę/lato 2014. Pierwotnie padła Teneryfa, mieliśmy już bukować bilety, ale się wstrzymaliśmy. Drugi pomysł to była właśnie Kreta, jako że mój facet był już na wyspie kiedyś (we wschodniej części) i baaardzo mu się podobało i chciał żebym również zobaczyła i zwiedziła wyspę... Więc w styczniu zabukowaliśmy bilety na Kretę. Bardzo długo, bo aż pół roku czekaliśmy na te les vacances. W końcu Krzychu przyleciał do Polski i 5 maja około południa wystartowaliśmy na wyspę...



4 maja 2014 
Jednodniowy pobyt w stolicy 

Wylot był z Warszawy Modlin. Lotnisko jest bardzo małe, ale sprawne. Trochę lotnisk już "zwiedziłam" i pierwszy raz widziałam takie miniaturowe... W stolicy byliśmy już dzień przed, ponieważ lot był około 12, a pochodzimy z Poznania. Jedyne 2 zdjęcia z tego miejsca jakie mogę tutaj pokazać (reszta do bani) :

urokliwa uliczka 


spontaniczny wypad do knajpy, weszliśmy do pierwszej-lepszej i trafiliśmy na coś wspaniałego, dosyć, że wystrój był bardzo przytulny i gościnny,to jeszcze w tle leciała cała płyta The Doors (jakieś greatest hits). Ja zamówiłam grzane wino (oj jakie dooobre!) , Krzychu latte 

Przydatne info 
Jak dotrzeć na lotnisko Warszawa Modlin?
Wieczorem udaliśmy się w okolice lotniska, które położone jest od Warszawy Centralnej jakieś 35 km i musieliśmy użyć aż trzech środków transportu żeby znaleźć się na małym Modlinie. W kwietniu 2014 z tego samego lotniska miałam lot do Belgii (o tej podróży jeszcze nie pisałam...), więc jakieś pojęcie już miałam o tym co mnie znowu czeka (!). Nie wiem w sumie co wolę, czy Modlin czy Okęcie bo przy jednym i drugim podróż się dłuży. 
A więc pierwszy środek transportu to metro, jeżeli ktoś jedzie tak jak my Polskim Busem to wysiada na Warszawa Młociny, zakupuje bilet, wsiada w metro i udaje się w stronę Warszawa Gdańska. Drugi to koleje mazowieckie gdzie dojeżdżamy nimi do Modlina i tam trzeba się przesiąść na trzeci środek transportu, czyli na bus. Istnieje możliwość kupienia całego biletu kolej + bus, który kosztuje 15 zł. Zakupiony bilet "Lotniskowy" z Warszawy uprawnia nas do bezpłatnej podróży busem między stacją kolejową Modlin, a Portem Lotniczym. Bilet pokazujemy obsłudze przy wsiadaniu do autobusu. I tak samo w drodze powrotnej. Bilet można kupić na terminalu, Stoisko Kolei Mazowieckich jest dobrze oznaczone. Po zakupieniu biletu, wsiadamy w busa i jedziemy na stację kolejową, po wysiadce trzeba przejść schody, potem kładkę, potem znowu schody i jesteśmy na stacji. Czas przejazdu pociągiem to około 40 minut. Natomiast bus jedzie jakieś 10 min, bardzo szybko i bez przystanków jednakże są dwa minusy tego busa: mało miejsc siedzących i nie ma miejsc na bagaże. 
Bilet "Lotniskowy" w drodze z Modlina po przyjeździe z Warszawy upoważnia jeszcze na przejazd komunikacją miejską przez godzinę. Aby bilet był ważny przed wejściem do środka transportu należy ręcznie - długopisem wpisać na nim godzinę wejścia do autobusu, tramwaju czy metra (mając taki bilet nie przechodzimy przez tradycyjne bramki, a przechodzimy po boku przez takie duże drzwi, przed którymi stoi pracownik metra lub można zjechać windą). Wpisanie godziny uznaje się za skasowanie biletu, który ważny jest 60 minut. 

5 maja 2014 
καλή μέρα!

Wstaliśmy około 8 rano, szykując się do lotu. Na lotnisku byliśmy przed 11, było trochę czasu więc postanowiliśmy iść na kawę

 kawa i owoce morza (przygotowanie na Kretę :D)

Lot z Warszawy do Chanii trwał jakieś 3 godziny. Czas umilałam sobie czytając książkę Jak rozmawiać ze ślimakiem? napisana przez Stephen Clarke i popijając hmm no dobra Wyborową z granatem i maliną. Tak, mam problemy z lądowaniem na wyspach... Moje listopadowe lądowanie na Malcie źle się dla mnie skończyło... Ale o tym innym razem... 

Żeby dojechać do centrum Chanii z lotniska należy wziąć busa, który jedzie 30 min, a bilet kosztuje około 2,60 €. 

Oto droga z lotniska do Chanii centrum zarejestrowana przez Endomondo 

Z bus station udaliśmy się w poszukiwanie naszego hotelu, tu możecie zobaczyć gdzie stacjonowaliśmy :). Za 7 nocy ze śniadaniami zapłaciliśmy 240 € na 2 osoby. Na wstępie goście hotelu zawsze witani są rakami. Kliknij, aby zobaczyć co to greckie raki :D. Daje kopa... Na początek zamówiliśmy piwa + greckie żarcie. 


Jeżeli ktoś się zdecyduje na ten hotel to polecam kupowanie tam obiadów czy kolacji. Dania są wyśmienite i tanie.


Piwa na Krecie podawane są totalnie zimne! Jakby wyciągnięte z zamrażalki, idealne na upały panujące na wyspie 

Widok z pokoju hotelowego, po lewej stronie mieliśmy Morze

Prawa strona z pokoju hotelowego

Była dopiero 18 więc postanowiliśmy odświeżyć się i wyjść na spacer i tak przez kilka godzin obczajaliśmy teren...

piękności

my


zachód kreteński

Meczet Janczarów w porcie w Chanii

grecka cerkiew prawosławna

młoda palma 

co trzeba i czego nie wolno na plażach

jedliście kiedyś na ulicy? 

6 maja 2014 
Picie vódki 40%procentowej o 8 rano i inne przyjemności
Budzimy się o 7h30 ponieważ o 8 idziemy na śniadanie. 30 minut na przygotowanie i ruszamy na nasze pierwsze wspólne greckie śniadanie. Co można było znaleźć na szwedzkim stole? Zacznę od napojów. Soki różnego rodzaju (chyba z 4) zimne oczywiście, gorąca, świeża kawa, mleko, herbata (kilka rodziajów) i co jeszcze? Raki! Wypiliśmy o 8h30 rano, po śniadaniu, a co! Na wakacjach jesteśmy, a poza tym raz się żyje.  Następnie było ciepłe jedzenie: jajka, ich jakieś przysmaki, bardzo dobre, ale do teraz nie wiem co jadłam hehe, fasolka, chleb różnego rodzaju, bułki, musli, owoce, oliwki, feta, grecka śmietana, nutella, miód, szynka, ser i to chyba wszystko. 

do tego nie wiem co jadłam, smakowało to jak jajecznica z omletem ;)

Po śniadaniu wracamy do pokoju, po rzeczy i idziemy wiadomo gdzie: na plażę. Nie było dnia w którym kiedy nie było pełnego słońca. Oczywiście pojawiały się chmury, ale nie takie z których pada... 
Po przyjściu na plażę, dołączyły do nas 2 psy, do teraz nie wiemy czy były bezpańskie. Były bardzo przyjazne i chętnie z nami się bawiły. 










Po leżakowaniu udajemy się znowu do hotelu, żeby się trochę ogarnąć i w miasto! 




Port wenecki, zbudowany przez Wenecjan za ich panowania na tych ziemiach

Latarnia morska


















Stare Miasto - budowle z okresu panowania weneckiego i tureckiego (XIII-XVI wiek)








Po południu znowu trafiliśmy na "nasze" psy, ale tym razem z kumplami



Jeżeli ktoś porzuca takie psy to nie ma serca!

To zdjęcie mnie zawsze zachwyca kiedy na nie patrzę. Nie przypomina mi w ogóle Krety, lecz kompletnie inne, nieznane mi jeszcze miejsce. Kojarzy mi się z Himalajami... Krajobraz niczym z książek o Azji...









Oto Hala Targowa w Chanii, która oferuje rozmaite zarówno kreteńskie jak i międzynarodowe towary. Kupiliśmy tam dwie oliwy z oliwek oraz mydło z oliwek







Chania (gr. Χανιά) to drugie co wielkości miasto Krety liczące sobie 55 000 mieszkańców. Port Wenecki, Hala Targowa, Stare Miasto, park miejski, Loggia Wenecka to zabytki i miejsca warte odwiedzenia. 

drugi wieczór na wyspie

7 maja 2014 
Zwiedzanie czterech plaż
Trzeci dzień na Krecie zaczynamy oczywiście od śniadania w hotelu, a potem udajemy się w stronę lewego brzegu Krety... Trafiamy na plaże koło plaży, na nieznane na stworzenia oraz popijamy greckie wino. 





drugie śniadanie



było cicho i pusto, było pięknie! 






Agia Apostoli w całej okazałości 

Droga z naszego hotelu do Agia Apostoli



Mijało się Agie Apostoli i za skałami była kolejna mniejsza plaża. Żywej duszy, tylko Morze, my i dziwne stworzenia we wodzie... Każdej napotkanej plaży poświęciliśmy więcej niż 30 minut. 





Do dziś nie wiemy co spotkaliśmy. Obserwowaliśmy to kilkanaście minut i oto co zaobserwowaliśmy. Owa postać zmieniła kształty z prędkością światła. Wpadliśmy nawet na pomysł żeby chwycić to w siatkę, ale owe coś chyba nie chciało nas bliżej poznać, bo przy każdym zbliżeniu się do tego czegoś widzieliśmy jak pojawiają się trójkąty wychodzące z ciała tego czegoś, zapewne na obronę. 




Rozwalony na części krab, pierwotnie myśleliśmy, że wysechł na słońcu, ale potem obejrzeliśmy filmik na którym pokazane jest jak krab zrzuca skorupę i chyba tak to się skończyło prawdopodobnie... 


Tu pokazują się przed nami kolejne plaże

Wyprawa wzdłuż brzegu...





To zaokrąglenie to ta plaża gdzie wino greckie stoi na stole ;)

Popołudnie i wieczór tego dnia znowu spędzamy w Porcie Chanii. 

8 maja 2014
Wyprawa do raju - laguna Balos
Kolejny dzień zaczynamy znowu od śniadania, ale tym razem łapiemy je szybko w biegu i lecimy na autobus do portu w  Kissamos (wystrzałowa nazwa!) Śniadanie zjedliśmy w autobusie. Podróż z Chanii do Kissamos trwa około godziny. Autobus wyjeżdża z dworca autobusowego w Chanii (ul.Patheniou Kelaidi i Kidonias w pobliżu hoteli Samara i Omalos). Cena biletu do portu w Kissamos wynosi 5,60€ i tyle samo kosztuje bilet powrotny. 



W porcie Kissamos czeka na nas wielki statek, który zabierze nas na greckie Karaiby (sami zobaczycie!). Wszystkim, którzy wybierają się na Balos polecam kupno biletu na tę wyspę z wyprzedzeniem, ponieważ na jedną osobę prom kosztuje 25 €. Oj, wszyscy byli zdziwieni przy kupnie. 

podróż promem z Kissamos do Balos (60 minut) 





Odradzam ludziom, którzy mają chorobę morską tę podróż, ponieważ trwa ona godzinę i BARDZO kołysze. Choroby morskiej nie mam, ale po 15 minutach do końca było mi niedobrze, bardzo niedobrze. Jedna Polka miała prawdopodobnie jakiś atak czy wstrząs, przynajmniej na to mi wyglądało, bo leżała w kajucie cała sztywna i na mało co reagowała. Jednak potem wszystko dobrze się skończyło. Jedna Angielka w pewnym momencie zaczęła płakać, ponieważ znaleźliśmy się na środku Morza gdzie daleko było do lądu i bardzo kołysało, a Pan, który prowadził statek chyba tego nie czuł... W każdym razie mówiła, że boi się tej przestrzeni i kołysania. 


zbliżamy się do raju...

blue lagoon 

















Gdy ujrzeliśmy miejsce Balos padły tylko te słowa: raj i koniec świata. Nie znajdziemy tam nic oprócz: białego piasku, blue lagoon, pełnego słońca, ciepłej wody, skał i gór wokół. Była tam tylko jedna mała knajpka. Na Balos nie schowasz się nigdzie przed słońcem ponieważ nic tam nie ma do zakrycia. Jest baaardzo cicho i naprawdę można wypocząć. Fantastyczne miejsce. Raczej ciężko o nim zapomnieć. 


Czas na powrót z Balos... Jednakże, to nie wszystko. W pewnym momencie nasz statek ruszył w całkiem inną stronę. Okazuje się, że płyniemy na kolejną wyspę! Zbliżając się do Gramvousa macie możliwość sfotografowania zamku oraz starego statku, który jest już koloru miedzianego i który utkwił tu przed około czterdziestu laty z powodu niekorzystnych warunków pogodowych (ciekawe!). Dotarwszy do portu, udajemy się najpierw na ruiny zamku (zabierzcie dobrze buty, my mieliśmy japonki, nikt nie wiedział, że czeka nas wchodzenie do góry po skałach, na szczęście nic nikomu się nie stało!), a potem na plażę. Statek czeka za wszystkimi, około 2 godziny przebywamy na wyspie piratów. 



Panie i Panowie Gramvousa - wyspa piratów (widok z zamku)


miedziany stateczek





Poznaliśmy w autobusie dwóch sympatycznych Polaków, którzy towarzyszyli nam podczas tej podróży i byli tak mili, że poczęstowali nas winem na Balos i na wyspie piratów :). Razem zachwycaliśmy się widokami, śmialiśmy się, robiliśmy zdjęcia i popijaliśmy wino...






ruiny zamku

widok z zamku

Sławny zamek został zbudowany przez Wenecjan w 1579r., w najwyższym miejscu wyspy, na szczycie niedostępnej skały o wysokości 137m. Otoczony jest murem 272m. do miejsca, w którym kamień nie zapewnia naturalnej fortyfikacji, ma kształt mniej więcej trójkątny, a każdy jego bok ma długość 1 km.  Odegrał ważną rolę w historii całego regionu. Panoramiczny widok, okazałość i legenda ukrytego skarbu piratów, zachęcają do odwiedzin, droga piesza trwa około dwudziestu minut.

Dzień kończymy tą wyprawą, wracamy z wyspy piratów do Kissamos, potem z Kissamos do Chanii, a z dworca autobusowego w Chanii z buta jeszcze do hotelu... 



wieczór spędzamy w hotelowej restauracji

9 maja 2014
Zwiedzanie Chanii wzdłuż i wszerz 
Piątek zaczynamy jak zwykle od śniadanie, tym razem normalnie w hotelu... Potem czeka nas kąpiel w Morzu Kreteńskim i leżakowanie na plaży... 

jedna z dróg na plażę ;)

Po południu natomiast udajemy się całkiem w inną stronę, fotografujemy Chanię i odkrywamy inne plaże...










































nie mogło zabraknąć WHAM! i Club Tropicana



















10 maja 2014 
Wyprawa do najdłuższego Wąwozu Europy w butach do biegania firmy Everlast i chalówkach firmy NIKE 

Kolejny dzień zaczynamy znowu od zabrania śniadania w trybie bardzo szybkim i biegniemy na przystanek autobusowy, aby dojechać do równiny Omalos (jak ja uwielbiam te wszystkie nazwy greckie, większość z nich kończy się na -OS :D). Podróż  z Chanii trwa okoły godziny i kosztuje 6,50 €. Coraz wyżej, coraz wyżej...  Autobusem tym dojeżdżamy na sam początek Wąwozu, czyli na około 1300 m n.p.m. Wąwóz leży na obszarze gór Lefka Ori czyli Gór Białych (zbudowane są z białego wapnia, stąd ich nazwa). Góry zostały otoczone ochroną, na ich terenie zorganizowano park narodowy. Park ten ma na celu głównie ochronę flory i fauny (oj jest co podziwiać!), a zwłaszcza kreteńskich dzikich kóz Kri-Kri (udało nam się zobaczyć!). 
Kasa biletowa znajduje się przy wejściu do Wąwozu. Otwarta jest w godzinach 6h00 - 15h00 i bilet kosztuje 5 €, nie wiem ile dla dzieci. Wejściówkę należy zachować aż do wyjścia z Wąwozu ponieważ liczba osób wychodzących jest skrupulatnie sprawdzana przez strażników - nikt nie może zostać na noc w Wąwozie. W Internecie i w naszym przewodniku są różne podane informacje na temat przejścia Wąwozu, od 4 do 8 godzin. Osobiście bardzo dużo chodzę więc nie bałam się przejść Wąwozu. Okey, teraz do szczegółów... 
Wąwóz Samaria liczy sobie 18 km, lecz dla turystów udostępnione jest tylko 16 km. 13 km sam Wąwóz, 3 km trzeba przejść, aby znaleźć się na krańcu Europy i spojrzeć w stronę Czarnego Lądu (!!!). 



Zaczynamy od wypicia frappé


Przed wejściem

Taki widok rozpościera się przed wejściem do Wąwozu

buzia sama się uśmiecha na taki widok

Trasa zabezpieczona jest drewnianymi balustradami 

Można co jakiś czas napotkać ławki - żeby odpocząć lub podziwiać piękne widoki

Na dole - Wąwóz...

Napotkaliśmy po drodze bardzo dziwnie ułożone kamienie... Czyżby leśne skrzaty istniały? :D















Tak naprawdę idziemy cały czas w dół, w kierunku Morza. W połowie drogi dochodzimy do wioski Samaria, wysiedlonej w trakcie tworzenia parku narodowego. Wioska składa się z kilku domów i ogrodzonych niskimi murkami zagród dla kóz i owiec. 



Po drodze można spotkać alternatywne środki transportu, czyli osiołki lub konie. Gdzieś czytałam przed wyprawą, że taka przejażdżka kosztuje 50 €. Nie potwierdzę tej informacji bo korzystałam z własnych nóg




flora, którą spotkamy w Samarii











Fantastyczne pionowe ściany wąwozu

Skały Wąwozu - piaskowce o niesamowitym wyraźnym fałdowaniu i różnokolorowych warstwach skalnych

Niestety w Wąwozie nie ma zasięgu i tylko trochę trasy początkowej udało mi się zapisać na Endomodno. Gdy przeszliśmy Wąwóz, czekały na nas kolejne kilometry do przejścia, z końcu Wąwozu do portu Agia Roumeli, oto trasa zarejestrowana przez Endomondo:

(3,16 km)

Przejście wszystkiego zajęło nam około 5 godzin. Miejsce zrobiło na nas ogromne wrażenie. Flora i fauna rewelacyjne, do tego te strumyki z wodą prosto z gór... Kosmiczna cisza i wspaniały odpoczynek, mimo przebytych kilometrów. Jeżeli wrócę kiedyś na Kretę chciałabym znowu przejść ten Wąwóz i znowu znaleźć się na krańcu Europy... 

Przydatne info
Polecam w trasę wziąć jedzenie, aparat i dobre, wygodne buty, mogą być sandały trekkingowe, ale nie inne. Oczywiście jeżeli komuś chce się tachać buty do chodzenia po górach i ma na nie miejsce w bagażu podręcznym, proszę bardzo. W moim bagażu niestety zmieściły się tylko buty do biegania. Japonki, buty na koturnie, zwykłe sandały, etc odpadają. Odnośnie stroju. My byliśmy w maju na Krecie i każdego dnia było pięknie no i upalnie. W górach się tego nie czuło. Jak na zdjęciach widać miałam na sobie krótkie sportowe i wygodne spodenki oraz polówkę. Kapelusz uważam za zbędny, świeciło słońce, ale jest tam tyle drzew, że spokojnie nas ochronią. Krzychu podobnie był ubrany. Bardzo komfortowy strój. Wody nie brać, ponieważ często są strumyki z wodą do picia (można zabrać jedynie pustą butelką do nalewania). Na trasie znajdują się też ubikacje. Zostawiają wiele do życzenia, ale lepsze to niż niszczenie fekaliami przyrody. W razie potrzeby w połowie trasy, w ruinach wioski Samaria, jest punkt medyczny,a także radiostacja, przez którą w szczególnych przypadkach można wezwać śmigłowiec ratunkowy. Wszystko jest fajnie i jasno opisane wzdłuż trasy, gdzie i za ile znajduje się wodopój, WC lub który kilometr właśnie minęliśmy. 
Po pierwsze, jeżeli jesteś początkującym turystą, osłabionym czy zmęczonym, odradzam przejścia wąwozu.
Po drugie, jeżeli znajdziesz się już we wąwozie, bezwzględnie stosuj się do zaleceń Parku Narodowego. W Internecie można poczytać o dwóch Polakach, którzy zostali znalezieni martwi w wąwozie... 
Po trzecie, baw się dobrze! :) 


Po przybyciu do portu udajemy się na grecką pitę, potem idziemy się popluskać w Morzu Libijskim, a na samym końcu wsiadamy na statek, którym popłyniemy do miasta Chora Sfakion (znowu czadowa nazwa!)

Czarna plaża pode mną, Czary Ląd [czyt. Afryka] za mną :) 



podróż z Agia Roumeli do Chora Sfakian trwa około godziny (20km)


Po dotarciu do Sfakion (nie zwiedzamy go buuuu), udajemy się na autobus do Chanii i czekają nas w nim kolejne przygody. Trzeba wrócić tak naprawdę z dołu na górę.




Buch na łoże po przebytych około 20 km 


11 maja 2014 
Przedostatni dzień na wyspie

Następnego dnia wstajemy o 8h00 i udajemy się na śniadanie. 
Śmialiśmy się jak zobaczyliśmy fotki koło siebie w aparacie, moje buchnięcie na łóżko po Wąwozie i zdjęcie zrobione z rana, następnego dnia:

człowiek wypoczęty to człowiek szczęśliwy :D

Tego dnia chyba nam odbiło bo moje Endomondo pokazuje, że w godzinach rannych najpierw zrobiliśmy około 6 km i po południu kolejne 7 km. Czyli Wąwóz nie jest taki zły ;).



czas zostawić ubrania i myk do wody!

spotkany we wodzie krab ;)

spotkana pappagallo na plaży :)






spotkaliśmy tego psa dwukrotnie! Pierwszy raz jak nas zobaczył szybkobiegł i wskoczył na biały murek, chciał być głaskany i tulony :D, za drugim razem zrobił identycznie to samo :D


12 maj 2014 
αντίο!

Ostatni dzień na Krecie, śniadanie, pakowanie i powrót do Polski. Muszę przyznać, że jestem tak ciekawa świata, że rzadko cieszę się, że wracam do ojczystego kraju. Może za dużo się już tam nasiedziałam... hehe... 
Okazuje się, że mamy miejscówki na samym początku samolotu: A1 i A2. Pierwszy raz siedziałam przy obsłudze, etc. Plus tylko taki, że można nogi wyciągnąć i jest więcej miejsca ogólnie, tak to ciągle ktoś się kreci, chodzi, mówi...
Zostaliśmy oblani zimnym wiadrem w stolicy, natknęliśmy się na deszcz... 



We Wawie wstępujemy na pizzę do Pizza Express i czekamy na Polski Bus, który zawiezie nas do Poznania. 



Pat :) 

















































Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kagyu Samye Ling - prosto w egzotykę

Bangour Village Hospital czyli opuszczone miasteczko

Wędrówka na Ben Nevis (1345m), Szkocja