Mini podróż w nieznane do Scottish Owl Centre :)

Ostatniego dnia czerwca 2014 roku obudziłam się około 8 rano, trochę zmęczona, ale za to z nowymi pomysłami! Podniosłam roletę do góry po czym ukazało się przede mną piękne, wielkie i czyste niebo. Żadnej chmury + pełne słońce. Nie zastanawiając się długo postanowiliśmy z chłopakiem pojechać 15 km od Livingston (Szkocja) do pewnego miasteczka Whitburn czyli do Scottish Owl Centre (planowane 4 dni przed, ale wypadło coś innego). Co to owl? To sowa z języka angielskiego, czyli do szkockiego centrum sów. Samochodem zajęło nam to około 20 minut. Ale można także podjechać autobusem. Godziny otwarcia sfotografowałam, więc o tym później. Całe szczęście, że pojechaliśmy w ciągu tygodnia (i tak było sporo ludzi jak na poniedziałek), a nie w weekend. Oto moja fotorelacja: 


Wejście do sówek 


W środku wita nas wieeeeelka sztuczna sowa :) 


Jak się poruszać...


Pierwsza żywa sowa! :D




Ta była największa! 








Tu można zobaczyć trochę: 




Te są przeurocze! Ale chyba rzadkie



Ta chyba miała jakiś atak, bo w pewnym momencie cała się trzęsła... Tu można ją zobaczyć na żywo ;) :




[!]



Trochę informacji o sowach :) koniecznie przeczytajcie! 




Puchacz śnieżny - facet (jest cały biały i mniejszy od kobiety)


Puchacz śnieżny - kobieta (wielka!)


Trochę informacji o nich. 

Szczerze mówią skradły mi serce, zwłaszcza facet ;)







To już jest mała sowa, tylko kuper sobie schowała :D




Trochę smutnych informacji na temat małych sów :((((((((


Ale są też dobre! :)


Kolejna mała, groźna sowa :)



Maskotka - pamiątka £6, śpi ze mną od wczoraj ;) 



Istnieje możliwość wykonania sobie sobie zdjęcia ze sową. Były dwie do wyboru, mała biała i wieeeeelka szara, ja wybrałam tę większą. Dostawało się na pół ręki ogromną, ochronną rękawicę, po czym Pracownik Centrum kładł sowę na moją rękę i obie patrzyłyśmy w aparat. Była ogromna! Miała przeogromne pazury i łapy, do tego ciężka, ale przepiękna! Jak dałam głowę w jej stronę to ona też się przybliżyła. Niestety nie można było dotknąć, czego bardzo żałuję :/. Ale wspomnienia i pamiątka są! Wykonanie aparatem z Centrum + ramka + wydruk kosztuje £6, natomiast swoim £4. Wybrałam opcję pierwszą. 
Myślałam, żeby chodzić tam na wolontariat, ale nie ma takiej możliwości, przynajmniej na stronie nic o tym nie ma, a szkoda, bo sieciówkę mam na spory obszar i jeszcze samochód do dyspozycji. 


Godziny otwarcia, etc. 

Stwierdzam, że ogromne szczęście mnie spotkało ponieważ nie przypuszczałam, że mieszkamy tak blisko takiego miejsca! Nigdy nie byłam w takim centrum, nigdy nie widziałam sowy na żywo (ale słyszane już w lasach 2 lata temu, nocą koło pewnej wyspy szkockiej, niesamowite uczucie!), co więcej nigdy nie trzymałam sowy na własnych rękach. Kocham te zwierzęta, są przede wszystkim przepiękne, ale także, według mnie tajemnicze. 

Tu możecie poczytać o tym miejscu: 

Pat :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kagyu Samye Ling - prosto w egzotykę

Bangour Village Hospital czyli opuszczone miasteczko

Wędrówka na Ben Nevis (1345m), Szkocja