30-metrowe rzeźby koni - Falkirk, Szkocja

Falkirk to miejscowość w środkowej Szkocji, w hrabstwie Stirling. Miasto to nazywane jest kolebką rewolucji przemysłowej (w XVIII wieku Falkirk stał się pierwszym ośrodkiem przemysłu opartego na żelazie).
Miasto ma swoją historyczną przeszłość, odbyły się tu dwie duże bitwy: pierwsza bitwa pod Falkirk miała miejsce 22 lipca 1298 roku, król Edward I pokonał w niej armię W.Wallaca. Natomiast druga bitwa pod Falkirk miała miejsce 17 stycznia 1746 roku, Jakobici pokonali pod dowództwem księcia Karola rządową armię dowodzoną przez generała H.Hawleya.
Falkirk było pierwszym miastem w Wielkiej Brytanii wyposażonym w zautomatyzowany system oświetlania ulic. 
Do 2007 w tym mieście znajdowała się najkrótsza ulica w Wielkie Brytanii - Tolbooth Street. 
Wśród atrakcji turystycznych miasta znajdują się:
* Callandar House w Falkirk - rezydencja z 600 letnią historią, w której obecnie znajduje się muzeum
* Galeria Sztuki Współczesnej w Callendar Park
* Falkirk Wheel - śluza zaprojektowana do pionowego transportu łodzi i innych jednostek pływających pomiędzy kanałem Forth and Clyde, a kanałem Union
* The Kelpies - 30-metrowe rzeźby koni 
i o tej ostatniej atrakcji turystycznej będzie ten post. 

Wyjazd do Falkirk był bardzo spontaniczny i odbył się wczoraj czyli 17 września 2014 roku w godzinach wieczornych. Samochód jest, czas jest, chęci są, no to w drogę! Od Livingston do Falkirk jest jakieś 30 km. 




Początkowo nie zjechaliśmy w bok bo było za późno na jakiekolwiek zwalnianie więc musieliśmy się cofnąć... Po drodze spotkaliśmy nasze konie, które się dodatkowo świeciły. Wyglądało to zabójczo! Cofnięcie zajęło nam dodatkowe 15 minut... Zaparkowaliśmy gdzieś na jakimś parkingu, nadal nie wiemy gdzie byliśmy, ale udało nam się dojść do celu. Po 1,5 km przejścia z parkingu do rzeźb.... ukazały nam się dwa ogromne pyski koni:









Rzeźby zostały zaprojektowane przez rzeźbiarza Andy'ego Scotta i zakończone w październiku 2013 roku. Jednak dla publiczności rzeźby otwarte są od kwietnia 2014 roku. Każda z rzeźb wazy 330 ton. Za modele do zgrabnych głów Kelpie posłużyły potężne konie odmiany Clydesdale. 




Początkowo jak je zobaczyliśmy byliśmy pod wrażeniem wielkości rzeźb, ale także zawiedzeni, że nie święcą się tak jak ujrzeliśmy je po raz pierwszy z autostrady. Jednak po kilkunastu minutach, może po 20? odwracam się z mostu na którym staliśmy, a one znowu świecą na czerwono! Kurcze, co to był za widok! Czad! Oto fotorelacja: 









Jak można zauważyć, w rezultacie konie się nie świecą (pierwsze zdjęcie koni), świecą normalnymi żarówkami (szóste zdjęci koni) i nienormalnymi czyli czerwonymi ;) (pozostałe zdjęcia koni)



Czy stalowe, czy drewniane, czy prawdziwe, konie w każdej postaci prezentują się kapitalnie. 

Pat :)






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kagyu Samye Ling - prosto w egzotykę

Bangour Village Hospital czyli opuszczone miasteczko

Wędrówka na Ben Nevis (1345m), Szkocja