O tym jak nie zdobyliśmy Ben Navis

O tym jak trafiła nam się pogoda w szkocką kratę w Szkocji

Plan zdobycia najwyższego szczytu Wielkiej Brytanii powstał w mojej głowie jakoś rok temu... Poczytałam kilka wpisów, obejrzłam kilka zdjęć, więc postanowiłam, że chcę tam wejść! Rok minął, a ja nadal nie zdobyłam tej góry. Ponowny plan, bardziej idący już w realizację powstał wczoraj... Wstaniemy przed 5, wyruszymy o 5h30 i zaczniemy wspinaczkę około 9 rano. Yhmn... W snach... Nikt nie nastawił budzika nawet... Sama obudziłam się dziś o 6h14 dokładnie. Po czym budzę faceta i mówię, że jedziemy zdobyć Bena. Ale chyba nie było nam to od początku pisane... Dosyć, że nikt nie wstał jak planowaliśmy to jeszcze trafiła nam się pogoda w (szkocką) kratę! Dokładnie 45 minut przed zdobyciem szczytu. 


Najwyższy szczyt Wielkiej Brytanii znajduje się w szkockich Highlandach. Ben Nevis, bo tak nazywa się owa góra mierzy sobie 1344 metrów n.p.m i góruje sobie nad doliną Glen Nevis. Ben Navis w miejscowym języku celtyckim oznacza "złośliwą górę". Na pewno można wybrać trasę o różnym stopniu trudności... My wybraliśmy stronę południową, od strony doliny Glen Nevis. Złośliwa góra jednak okazała się dla nas złośliwa... Ale o tym w poście poniżej....

Ruszyliśmy jakoś po 7 rano... Zatankowaliśmy samochód i wio w górę. Najpierw samochodem, potem na pieszo. Po dwóch godzinach jazdy trzeba było zatankować w siebie... Kolejne paliwo... Zatrzymaliśmy się w jednej, baaaaaardzo przytulnej knajpie na śniadanie, żeby się posilić przed wejściem, no i obydwoje lubimy czasami zjeść szkockie jadło ;). W końcu po jakimś czasie znaleźliśmy się na parkingu pod Benem. Bilet parkingowy kosztuje 4 funty i samochód może stać tam cały dzień. Lepiej mieć drobne. 



 Szkockie śniadanie składa się z: pieczarek, bekonu, jajka sadzonego (nie za mocno ściętego), fasolka, pomidora, black pudding (to coś czarnego na talerzu, niektórzy mówią, że to taka polska kaszanka, z wyglądu na pewno, ale nie w smaku), placek (ziemniaczany tak na 90%), no i kiełabasa, której nie widać (chrupiąca zewnątrz, miękka wewnątrz). Bekon najczęściej podawany jest na miękko. Bardzo sycące jedzenie. Jadłam je jakoś po 9 rano i za następny posiłek sięgnęłam przed 17. Głodu nie czułam. Cena za to cudo wraz kawą 9 funtów. 


 The Real Food Cafe - nawet kominek był :)


 W tym miejscu można się obłowić w kurtkę, czapkę, szal, chustę, rękawiczki lub pamiątki związane z Benem



Do przeczytania ze zrozumieniem i do zdrobienia !!






















   
Jak widać pogoda była w kratkę... Deszcz, pełne słońce, deszcz ze słońcem = tęcza, chyba pierwszy raz widziałam cały łuk! Niestety aparat nie ogarnął ;), wiatry, czasami dość silne, na końcu minusowe temperatury i chmury. 

Musieliśmy się cofnąć. Dokładnie 45 minut przed szczytem. Widzieliśmy dwie osoby, który jednak poszły w te chmury... Ryzykuję sporo w życiu, ale nie w takich sytuacjach... 






Potem już było tylko tak... 




Mój garmin zarejestrował maksymalną wysokość 988 m. Zatrzymaliśmy się na tej wysokości po jakiś 2 godzinach. 2 godziny również schodziliśmy. 


Powiedziałam sobie i Benowi, że wrócę i zdobędę te 1344 m.

No to do zobaczenia! 

Pat :)







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bangour Village Hospital czyli opuszczone miasteczko

Wędrówka na Ben Nevis (1345m), Szkocja

Kagyu Samye Ling - prosto w egzotykę