Podróż w nieznane na Preikestolen :)

Drodzy Fani i Czytelnicy kilka słów o debiucie w Norwegii!! 

Jakoś na początku sierpnia tego roku była promocja na bilety lotnicze z Gdańska do norweskiego Stavanger. Kupiłyśmy bilety z siostrą, 70 zł w jedną stronę i postanowiłyśmy zdobyć Preikestolen. 

Dobra teraz po krótce, co to jest tak w ogóle. Jak Norwegia, no to fiordy i klify. No tak, sama góra klif to  o wysokości 604 m, zwany Pulpit Rock lub skalną amboną, który wznosi się nad malowniczym fiordem.

Lot miałyśmy o 6 rano z Gdańska prosto do Stavanger, z lotniska wiadomo trzeba skorzystać z transferu, żeby dostać się do centrum. 

Jeszcze w Polsce siostra umówiła się z jedną osoba z couchsurfing, że odwiezie nas z lotniska do centrum. Wiem, że nigdy tego nie przeczyta, ale i tak wielkie dzięki za tę podwózkę – Norwegia do tanich krajów nie należy :P. 

Co do couchsurfing. Nie polega to tylko na oferowaniu spania, co kto może to oferuje. Podwózki, nocleg, oprowadzenie po mieście, wypicie kawy, cokolwiek. POLECAM! 

Jak dostałyśmy się pod Preikestolen?

1.    Lot do Stavanger

2.   Przeprawa promem do Tau

3.   Podróż autobusem z Tau na parking, który jest punktem startowym na Preikestolen.


Lot już omówiony. Może jeszcze dopowiem, że leciałyśmy linią Wizzair i jeżeli ktoś chciałby lecieć z innego miasta, można jeszcze z Katowic lub Wilna udać się do Stavanger. Warto polować na ceny, bo dochodzi czasem do śmiesznych kwot. Co z tym promem i autobusem? Trochę jest z tym zachodu, ale ogólnie ujdzie. Nie wiem jakie są inne drogi do Tau, ale my wybrałyśmy prom, jak chyba większość ludzi, którzy chcieli wejść na górę. 

Bilet w dwie strony, na autobus i prom (cena 300NOK = około 140 zł) można nabyć przy przystani promowej, która jest otwarta codziennie od 5h45 do 23h00. 

 Bilety w dwie strony + banany z Ekwadoru :)

Na promie jest darmowe WiFi, restauracja, gdzie można wypić coś ciepłego, zjeść coś ciepłego lub na zimno (ceny niestety norweskie), gniazdka z prądem do ładowania całego electronic devices :D, darmowe toalety i taras widokowy z którego możemy podziwiać no nie da się ukryć piękną Norwegię. Obok terminala jest też sklep spożywczy, w którym można się zaopatrzyć w prowiant. Chciałyśmy świeżą, gorącą, dodającą energii kawę, ale niestety to była niedziela i było otwarte dopiero od 9h00, a kawę dopadłyśmy w końcu na promie...

Prom do Tau odpływa średnio co 30 minut ( w zależności od pory dnia) i trwa do 40 minut. 





Ostatnie zdjęcie na promie z Azjatami w tle i wio do autobusu. 

Autobus jest zaraz koło promu, nie trzeba nigdzie się pytać, szukać, błądzić, cudować. Cuda na kiju będą podczas wchodzenia do góry :D.



 

Wyprawę na skalną ambonę zaczynamy na parkingu przed schroniskiem. Starujemy z poziomu 270m, a do pokonania jest tylko 3,8 km.




 Czasami trzeba było po cudach norweskich chodzić....





 Lub po takich...






Co kilkaset metrów są tabliczki informujące, w którym miejscu się znajdujemy oraz punkty widokowe, które kurde ludzie!!! Jak to w górach, zapierają dech w piersiach i każą się zatrzymać żeby podziwiać. 




 









Na trasie można korzystać z górskiej, norweskiej wody, podobnie jak my na zdjęciu ;). 

Kilka słów o samym wejściu na górę. Kto nic nie robi ze sobą w życiu, nie spaceruje, nie jeździ na rowerze, nie gra w kosza czy coś tam jeszcze, będzie to dla niego mega wyzwanie i trud przede wszystkim. Wejście i zejście to jakieś 4 h chodzenia po ogromnych kamieniach do góry, normalnie prosto i w dół. Pogoda nam dopisała!!!! Od rana świeciło słońce i doszło do 24 stopni jak pokazywała pogodynka w Stavanger. Było wyzywająco, ekscytująco i pięknie! Wracam do Norwegii na bank!!!!!!!

Dla kogo jest ta wyprawa? 

Dla nienarzekających, że trzeba iść pod górę, że w ogóle trzeba iść, dla tych co ćwiczą fizycznie i dla kochających góry. Nie ma czegoś po środku moim zdaniem, albo ktoś to kuma i nie pyta po co się chodzi po górach, albo ktoś tego nie kuma i zadaje takie pytanie. Osobiście należę do tych pierwszych. Zakochana jestem w tym miejscu i ogólnie w górach. Mam lęk wysokości, ale i tak jeżdżę w góry, chodzę po nich i zdobywam to czy tamto. Mam kilka szczytów, a jeszcze wiele przede mną! 

Pat :) 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bangour Village Hospital czyli opuszczone miasteczko

Kagyu Samye Ling - prosto w egzotykę

Wędrówka na Ben Nevis (1345m), Szkocja